czwartek, 22 kwietnia 2010
Ten post pierwotnie powinien dotyczyć szczegółowej relacji z konwentu Magnificon 8 i zabawy Pillow Fight z 10 kwietnia 2010. Wiadomo jednak, że tego dnia miała miejsce jedna z najtragiczniejszych katastrof lotniczych w historii Polski. Nie mam jednak zamiaru poruszać tematu katastrofy i pogrzebu Prezydenta, ponieważ inni napisali o tym już wystarczająco dużo. Wolałem ciszę.
Pillow Fight, czyli spontanicznie organizowana krakowska walka na poduszki, została równie spontanicznie odwołana. Zastąpił ją żałobny przemarsz studentów pod Krzyż Katyński.
Magnificon jednak się odbył, choć w mocno okrojonej formie. Nie chciałbym być w skórze organizatorów - z jednej strony nagła żałoba narodowa, a z drugiej mnóstwo ludzi, którzy przyjechali nawet z drugiego końca Polski. Ostatecznie zadecydowano o rezygnacji z najgłośniejszych atrakcji (m.in. nocna dyskoteka, koncerty, Whose Line) i uczczeniu ofiar katastrofy minutą ciszy. Sytuację na konwencie dobrze oddaje komentarz Yanka pochodzący z ACP:Konwent został otoczony pewną bańką przez którą nie docierały do uczestników sygnały z jakimi Wy mieliście doczynienia w TVN 24 czy TVPinfo. Nieliczne jednostki z dostępem do internetu, czy dzięki telefonicznym aktualizacjom od rodziców przekazywały strzępki informacji, które składały się w taką a nie inną całość. Do konwentowiczów nie trafiło orędzie, nie trafiło przemówienie Premiera i przedewszytkim nie widzieli oni listy ofiar czy czarno-białych zdjęć. Dla większości osób na konwencie - przynajmniej tych, których świadomość narodowa i dojrzałość pozwalała ogarnąć zaistniałą sytuacje - zginął symbol - Prezydent. Nie człowiek - Lech Kaczyński, nie jego współpasażerowie - lecz SYMBOL - pewnego rodzaju abstrakcyjna idea jaką kojarzyli z jego funkcją.
W chwili podania informacji o katastrofie na konwencie przebywało 2000 osób. Połowa z nich to nieletni - pozbawieni opieki czy środków na awaryjny powrót do domu. Pierwotna decyzja organizatorów jak i późniejsza dyrektora szkoły o nie odwoływaniu wydarzenia, nie pozostawianiu takiej ilości osób bez żadnej opieki jest zrozumiała. Ok. godziny 11 radiowęzeł przekazywał pierwsze komunikaty o zmianie charakteru konwentu, o konieczności zachowania powagi i uszanowania zaistniałej sytuacji. W chwilę potem spontanicznie powstały i zostały rozwieszone plakaty upraszające o stosowne zachowanie.
Rzeczywiście nie wszyscy konwentowicze potrafili zachować się godnie - nie szanując choćby ogłoszonej minuty ciszy. Lecz miejmy świadomość, że mamy doczynienia z dziećmi - z osobami które nie rozumiały charakteru tragedii.
Dopiero po przybyciu na teren szkoły Dyrektora i po jego oświadczeniu wygłoszonemu do wszystkich uczestników sytuacja uległa radykalnej zmianie. Dyrektor nazwał uczucie, skierował myśli wszystkich ku zadumie i refleksji i swoim autorytetem uświadomił wszystkim, iż miała miejsce prawdziwa katastrofa dotykająca swym ogromem całego Narodu. Jego wystąpienie zastąpiło osobom na konwencie to z czym Wy mieliście doczynienia w domach czy przed radioodbiornikami. Bańka otaczająca konwent częściowo pękła. Wiele osób uświadomi sobie ogrom tragedii dopiero gdy wróci do domów i ujrzy w telewizji twarze, które znali z codziennych wiadomości. Wtedy bańka otaczająca gości krakowskiego Magnificonu pęknie w pełni.
Wszędzie - nie tylko na konwencie - zdarzyły się osoby, które nie zrozumiały i nie zrozumieją tego co się stało - nic na to nie poradzimy i nie możemy z tego powodu oskarżać całości jaką jest konwent o brak szacunku czy niestosowne zachowanie. Uważam, że po nazwaniu tragedii po imieniu, wiele osób zachowało się dużo dojrzalej i dzielniej niż wskazywał by na to ich wiek.
Możecie mieć różne zdanie na temat reakcji organizatorów konwentu, dyrekcji czy uczestników. Natomiast apeluje o nie przeradzania najbliższych dni w bezsensowne spory i flejmy na temat Magnificonu. Swoją niechęć do ich decyzji będziecie mogli pokazać przy okazji następnego konwentu organizowanego przez Miohi - nie jadąc na niego.
Obecny czas powinniśmy poświęcić na zadumę i przemyślenie tragedii jaka dotkneła Nas wszystkich. Apeluje o nie kontynuowanie tematów podniesionych przez moich przedmówców - będzie na to czas gdy już umilkną żałobne dzwony.
Myślę, że nie mam nic więcej do dodania. Ja większą część czasu spędziłem na warsztatach ju-jitsu i projekcji anime. Obejrzałem oczywiście pokaz cosplayu, jednak połowa uczestników (z ponad setki) zrezygnowała w związku z zaistniałą sytuacją.
Podsumowanie Magnificonu? Tego się nie podejmę.
Pogrzeb Lecha Kaczyńskiego na Wawelu i protesty związane z nim? Mogę tylko powiedzieć, że w pełni popieram wpis na blogu Mupeta.
0 komentarze:
Prześlij komentarz