czwartek, 24 grudnia 2009
W tym poście poruszę kilka spraw, które mógłbym całkiem spokojnie rozbić na trzy osobne wpisy. Niestety z braku laku wyszło jak wyszło...
Na początku chciałbym zaznaczyć ciekawy zwrot w funkcjonowaniu serwisu Youtube, a konkretniej mówiąc: nowy sposób podchodzenia do zamieszczania nieoryginalnych filmików w tym serwisie.
Dawno dawno temu, kiedy Youtube jeszcze do Google nie należało, sprawa wrzucania nieoryginalnych materiałów była rozwiązywana w sposób prosty: zbanowanie konta wrzucacza wraz z poinformowaniem go o przyczynie. Po sławnym przejęciu serwisu przez internetowego giganta polityka pozbywania się nieoryginalnych filmów została zdecydowanie złagodzona: moderatorzy serwisu Youtube blokowali jedynie poszczególne filmy, ostrzegając użytkownika o konsekwencjach zamieszczania takich materiałów oraz dając mu możliwość do udowodnienia swoich racji poprzez bezpośrednią korespondencję z przedstawicielem serwisu.
Wielkie było moje zdziwienie, kiedy kilka dni temu próbując zalogować się na moje konto ujrzałem następującą wiadomość:
Konto otrzymało wiecznego bana. Za co? Ciężko powiedzieć. Owszem, miałem tam dwa krótkie fragmenty anime oraz trzy openingi, ale nie jest to powód do natychmiastowego blokowania całego konta. Niestety razem z filmikami, które mogły zostać uznane za nieoryginalne, wyleciały również moje autorskie filmiki, w tym dwa nagrania z koncertu WOGULE na konwencie B-Con autorstwa Mupeta. Postaram się niedługo odtworzyć te filmiki i wrzucić je jeszcze raz na nowe konto.
Co zarzucam serwisowi Youtube? To, że mimo zmiany polityki traktowania nieoryginalnych nagrań video, zablokowano mi konto bez żadnego ostrzeżenia i bez poinformowania mnie o tym. Niestety, serwis nie daje możliwości odzyskania tych autorskich filmów, które "wyleciały" razem z całym kontem. Baka!
Ostatnio w polskim internecie poruszenie wywołał wpis na blogu Niebezpiecznik.pl, w którym opisano wykorzystywany przez polską policję program COFEE (dlaczego nazwa kojarzy mi się z popularnym na początku tego wieku trojanem CAFEiNi?). Jest to tak naprawdę przyjazny dla użytkownika interfejs służący do zbierania dowodów rzeczowych w komputerze osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa (włamania, kradzieże, posiadanie nielegalnych materiałów) przy wykorzystaniu ogólnodostępnych narzędzi. Dzięki temu policjant za pomocą jednego kliknięcia jest w stanie wyciągnąć z komputera podejrzanego odpowiednie wpisy w rejestrze, pliki, hasła, logi przy wykorzystaniu automatycznie uruchamianych w tle podprogramów i przekształcić je w czytelny dla użytkownika raport.
Można jednak postawić pytanie - czy w czasach, kiedy prawdziwość odczytu tzw. "suszarki" drogówki można obalić poprzez brak certyfikacji baterii, można zaakceptować jako dowód rzeczowy dane binarne zebrane przez niecertyfikowany w żadnym polskim ministerstwie program, który tak naprawdę zajmuje się obrabianiem danych binarnych? Życzę powodzenia policyjnemu informatykowi, który będzie musiał przed sądem (a załóżmy, że sędzia nie ma żadnej wiedzy informatycznej) przedstawić pełną zasadę działania programu i udowodnić prawdziwość oraz niezafałszowanie zebranych danych. Jedynym rozwiązaniem jest chyba zabranie podejrzanemu całego komputera i dopiero wtedy odpalenie programu generującego raport. Ale weź tu teraz szczegółowo udowodnij, że COFEE nie preparuje danych w komputerze... Warto dodać, że COFEE działa tylko pod systemami Windows.
Na zakończenie, wszystkim odwiedzającym mój blog chciałbym życzyć wesołych i rodzinnych świąt Bożego Narodzenia, smacznego karpia:
wymarzonych prezentów:
śniegu za oknem:
i ogólnie wszystkiego najlepszego!
Niech te święta umili Wam "ulepszona" wersja słynnego hitu zespołu Wham! pt. "Last Christmas". Polecam!
0 komentarze:
Prześlij komentarz